czwartek, 29 stycznia 2015

Recenzja kubków 360 stopni firmy LOVI

Po solidnym testowaniu mogę z czystym sumieniem przedstawić Wam moją opinię o kubkach 360 stopni firmy LOVI.



Zanim jednak przejdę do mojej opinii przedstawie informację od producenta o produkcie:

Picie jak ze szklanki, ale bez rozlewania
Kubek LOVI 360°ułatwia przechodzenie od ssania płynu z kubka treningowego i kubka niekapka do picia ze szklanki. Dzięki innowacyjnemu systemowi uszczelniania przyzwyczaja dziecko do naturalnego sposobu picia (jak z otwartego kubka), ale bez rozlewania. Posiada opatentowaną ochronę przed bakteriami.

Cechy kubka LOVI 360°:
  • picie jak ze szklanki
  • ochrona przed rozlewaniem
  • antybakteryjność
 Nakrętka 360° umożliwia zassanie płynu z każdego miejsca wokół krawędzi. Posiada ochronę antybakteryjną.
 Innowacyjny system uszczelniania Łatwy do umycia, umożliwia picie bez rozlewania, ale celowo nie jest niekapkiem (przy silnym potrząśnięciu lub upadku wydobywają się krople płynu) - uczy dziecko kontoli ruchów i przygotowuje do picia  z otwartego kubka. Uszczelka do kubka jest również sprzedawana osobno.
 Profilowane, antypoślizgowe uchwyty dostosowane są do małych rączek dziecka, posiadają gumowaną antypoślizgową powłokę.
 Ochrona antybakteryjna SteriTouch wykorzystuje naturalne, antybakteryjne właściwości srebra i pozwala na zredukowanie populacji bakterii, aż do 99,99% w ciągu 24 godzin.
 Kapsel chroni nakrętkę kubka przed zabrudzeniem.
 Kompatybilna nakrętka może być stosowana wymiennie z nakrętką kubka Hot&Cold Friends.
 Stabilna podstawa poszerzona i pokryta dodatkową warstwą gumy (w kubkach mini i junior).

W zestawie:

  • kapsel
  • nakrętka
  • pojemnik
  • uchwyty (przy kubkach mini i junior)
Kubki są dostępne w trzech pojemnościach:
  • 210 ml (mini - 9m+)
  • 250 ml (junior - 12m+)
  • 350 ml (active - 14m+)
(źródło informacji oraz możliwość sprawdzenia dostępności tutaj
Moja opinia:



Świetna alternatywa jeżeli chcemy dziecko przyzwyczajać do szklanek, kubeczków itd. bez zbytniego rozlewania napoi na lewo i prawo ;). 
Producent podaje informację, że ułatwia przechodzenie od ssania płynu z kubka treningowego i kubka niekapka do picia ze szklanki - w naszym przypadku natomiast był to niezły przeskok bo my od razu po zwykłej butelce przeszliśmy właśnie do kubeczka 360. Nie był to mój kaprys tylko kaprys mego syna- nie chciał się przekonać do niekapka, koniec, kropka. 
 Kubeczki są dostępne w trzech pojemnościach i każda pojemność jest przypisana do konkretnego wieku dziecka. Proszę mi jednak uwierzyć, że kubeczki nie różnią się kompletnie niczym (poza pojemnością oczywiście)- nakrętki i uszczelki są rozmiaru uniwersalnego czyli pasują i do tych 210ml kubków a nawet do tych 350ml. Myśmy w ogóle nie mieli tego najmniejszego tylko od razu zaczynałam od rozmiaru JUNIOR i właściwie wciąż z tego korzystamy (ten największy kubeczek czeka na swoją kolej ;) ). Pierwsze podejście do kubeczka robiliśmy gdy Młody miał niecałe 9 miesięcy (czyli mniej więcej jak jest przeznaczenie najmniejszego kubeczka). Niestety pomimo wielu prób Igor nie kminił o co biega. Usłyszałam rady by odginać uszczelkę by dziecko zobaczyło że coś tam leci i wtedy powinien załapać ssanie. Nie byłam do końca do tego przekonana jednakże miałam na uwadze ten sposób jeżeli Młody okazałby się niezwykle toporny w nauce picia z tego wynalazku (jak zresztą oporny był do niekapka ;) ). Później na chwilę zaniechałam próbom i po jakimś czasie ponownie spróbowałam (gdy młody miał 10,5 miesiąca)....ALLELUJA! Załapał przy pierwszym podejściu! Bez odginania uszczelki! Wniosek? Myślę, że musiał dojrzeć do tego. Każde dziecku uczy się w swoim tempie i w swoim tempie pewne informacje przyswaja. Był to dla nas też przełom w kwestii picia (tak to jest jeżeli  picie wprowadza się dopiero od 6 miesiąca bo dziecko jest na piersi). Sporo wysiłku kosztowało mnie aby nauczyć pić go chociaż soczki, później równe tyle nauka picia wody i pomimo rozcieńczania soczków, sama woda była beee. Właśnie z kubkiem 360 stopni Igor przekonał się do wody co mnie bardzo cieszy :). 


To tyle jeżeli chodzi o ogóły a konkrety?
Super jest to (jak zresztą mówi sama nazwa 360 stopni) że z której strony dziecko nie złapie kubka po prostu się z niego napije. Podczas picia nic kompletnie się nie rozlewa więc uszczelka zdaje egzamin nawet po wielokrotnym użyciu (w przypadku zużycia można bez problemu ją dokupić). Niestety kubek nie jest odporny z tym rozlewanie przy mocniejszych wstrząsach czy upadku (Igor uwielbia grzmocić nim o krzesełko do karmienia). Nie jest to niekapek jak zaznacza to producent ale trzeba mieć na uwadze że takie nawet 9 miesięczne dziecko może narobić kubeczkiem dużego bałaganu bo nieco ciężko mu wytłumaczyć pewne kwestie więc zalecam praktykować zasadę "albo pijesz albo oddaj kubek:)" co by sobie nie dodawać dodatkowej roboty :). Kubeczki faktycznie mają antypoślizgową powłoczkę i nie trzeba się martwić że "rączki/widełki" całkiem przypadkiem się dziecku wymskną. W zestawie jest też kapsel który no niestety ma plusy i minusy...minus-trzeba się czasami nagimnastykować by otworzyć, plus- dziecko samo sobie nie otworzy ;). Spełnia też swoją funkcję jaką jest chronienie aby płyny nie wydostały się na zewnątrz np. w czasie podróży (oj nie raz zdarzało mi się wyciągać kubek do góry nogami z torebki- wszystko suche) Podoba mi się też to, że podstawa w kubkach mini i junior jest poszerzona i pokryta gumą co dodaje kubkowi stabilności. Niestety kubek activ (ten największy) tego udogodnienia niema i zastanawiam się już teraz czy to dobrze czy źle....
Ogólnie uważam ten produkt za fantastyczny. Na pewno nie zrezygnujemy z niego szybko (no chyba że przyjdzie na to czas ;) ). Z czystym sumieniem mogę go polecić innym mamom ale to kiedy i czy w ogóle dziecko się do niego przekona to już sprawa indywidualna. Znam dzieci którym kubek po prostu nie pasuje ale to jest tak jak z moim Młodym i przekonywaniem go do niekapka :). Mamy próbujcie przekonać swoje pociechy a nawet wielokrotnie bo na moim przykładzie- dziś nie będzie chciało dziecko pić a jutro zrobi to bez najmniejszego sprzeciwu. :)

środa, 28 stycznia 2015

Blogosfera

Dziś króciutko. Jeszcze 3 dni można zgłaszać swój blog na BLOGOSFERZE by móc testować produkty Canpol babies. Ewentualnie jeżeli nie chcesz testować a chcesz, żeby dany produkt był nagrodą w Twoim konkursie to i taka możliwość oczywiście jest :). Zapraszam więc gorąco do Blogosfery bo w tym miesiącu taki o to cudowny zestawik:

czwartek, 22 stycznia 2015

Jaka różnica wieku najodpowiedniejsza między rodzeństwem?

Od dłuższego czasu zaobserwowałam wysyp pytań, czy to wirtualnie czy to nawet w realu typu "Jaka jest najodpowiedniejsza różnica wieku między rodzeństwem? Kiedy zdecydować się na drugie/trzecie/czwarte....dziesiąte dziecko?". Nie wiem, może jestem dziwna...może mam inne poglądy ale cholerka niema bardziej irytującego pytania! Bo przepraszam ale czy faktycznie jest coś takiego jak "najodpowiedniejsza różnica wieku"? Może są jakieś książkowe teorie? Albo psychologiczne teorie? Może jestem nieuświadomiona i tak na prawdę są jakieś schematy według których trzeba się trzymać? Opsss....przepraszam ja się tam tym nie kierowałam decydując się na drugie dziecko.
Te pytania pojawiają się nawet na facebooku na różnych FanPage. Czytam z ciekawości...ale opinie są tak różne. Jedni mówią rok, inni 2, inni 3.....i zaczyna się licytacja kto ma rację i stawianie własnych argumentów. A wiecie co? A ja Wam powiem, że każdy ma na swój sposób rację. Natomiast nie rozumiem w jaki sposób pomaga to osobie pytającej? Ja po takiej licytacji miałabym jeszcze większy mętlik w głowie....z pewnością by mi to nie pomogło. No i dlaczego to Grażynka ma decydować o tym kiedy mam urodzić drugie dziecko bo jej zdaniem rok po roku jest idealnie, albo dlaczego to Basia ma zadecydować, że mam jeszcze zaczekać skoro najlepiej odczekać z 3 lata? (zbieżność imion i nazwisk jest przypadkowa :P)
Decyzja o tym kiedy urodzić kolejne dziecko powinna być indywidualna ewentualnie a nawet koniecznie po skonsultowaniu z mężem, narzeczonym, partnerem, chłopakiem, kochankiem....czy kim tam jeszcze jest ojciec Naszych dzieci. Ja rozumiem, że ma się na względzie dobro dzieci. Jednak czy faktycznie jeżeli różnica między dziećmi wynosi nawet 5 lat to dzieci są pokrzywdzone? Moim zdaniem nie....moim zdaniem każda pora jest odpowiednia na kolejne dziecko...czy różnica będzie wynosi 1,2,3....czy nawet 16 lat albo i jeszcze więcej.
Jestem najstarsza z mojego rodzeństwa. Brat jest rok młodszy...no i mając na uwadze dzieci rok po roku- argumenty rodziców że rok po roku jest najlepiej: "będą się razem bawić", "są prawie jak rówieśnicy".
Moje wspomnienia z dzieciństwa a przynajmniej z okresu który pamiętam: wojny, wojny, wojny.....tak wyglądały moje relacje z bratem ;). Owszem bawiliśmy się razem ale większą część dzieciństwa zmarnowaliśmy na kłótnie, sprzeczki, bicie się....chodź jak przyszło co do czego to jeden drugiego potrafił bronić. Jednakże mi przeszkadzało że on goni moją klasę bo przecież chodził tylko do klasy niżej i kochał się w moim koleżankach licząc że rok różnicy niema tu znaczenia....dla niektórych nie miało. Teraz kiedy jesteśmy dorośli nie zwracam tak uwagi czy on jest rok czy 5 lat młodszy. Nie robiłoby mi to kompletnie różnicy....jesteśmy już na tym etapie kiedy uważamy siebie za równych.
Jestem też siostrą o 16 lat młodszej siostry. Duża różnica prawda? No ale rodzice czekali na lepsze warunki by móc fundnąć mi wymarzoną siostrę. Doczekałam się. Ale jestem dla niej bardziej jak druga matka. No bo już się z nią tak nie pobawię jak z bratem kiedyś, nie pobiegam po podwórku i nie znajdę podobnych zainteresowań. Przynajmniej nie na tym etapie wieku w którym jest teraz. Ale na pewno będę służyć ramieniem gdy tego będzie potrzebować, pomogę jeżeli zajdzie taka konieczność, zaopiekuję się gdy będzie trzeba...dam jej z siebie tyle ile jestem w stanie dać. A ona w obecnej chwili wychowuje się prawie jak jedynaczka bo ma dużo starsze rodzeństwo. Za to jest wspaniałą towarzyszką zabaw dla mojej prawie 5 letniej córki. 3 lata które je dzielą kompletnie nie są dla nich żadną przeszkodą. Pobawią się razem, pokłócą...żyją jak siostry. Czasem trzeba je na dwa dni odseparować bo wiecznie są sprzeczki, a czasami są jak papużki nierozłączki.
Czy ja się gdzieś u kogoś doradzałam kiedy zdecydować się na drugie? Nie. Ja po prostu żyłam chwilą do momentu aż któregoś dnia usiadłam i stwierdziłam "chce drugie, jestem gotowa". Niestety nie było to takie proste bo to musi być decyzja dwóch osób a tu tylko jedne chciało ;). Ale od razu podkreślam że mimo iż chciałam i tak nie robiłam czegoś wbrew mojej drugiej połówce. Los sam tak chciał że zdarzyła sie druga wpadka. Żadne z nas nie żałuje nawet on.
W moim przypadku więc między dziećmi jest 3,5 roku różnicy. Mało, dużo? Odpowiednio. Starsza siostra troszczy się o młodszego brata, dba o niego i niekiedy sama uparcie chce przy nim coś zrobić. Poczuwa się do odpowiedzialności jako starsza siostra nad młodszym bratem. Zdarzają się już teraz sprzeczki ale kto powiedział, że z taką różnicą wieku nie mogą się razem bawić?
Może jestem egoistką, może jestem wygodna ale nie wyobrażam sobie mieć dzieci rok po roku. Tak mi dobrze. Mam pomoc ze strony córy, jest lżej finansowo bo nie musze kupować tyle pampków no i przede wszystkim córa dużo rozumie- co jej wolno czego nie, nie jest zazdrosna i mogę jej przetłumaczyć że braciszkowi trzeba więcej uwagi poświęcić.
Cofając się też 4 lata wstecz nie byłabym w stanie zdecydować się na jedno po drugim. Przez rok po porodzie towarzyszył mi uraz do porodów i zapewnianie wszystkich "nigdy więcej!". Do tego tylko moja druga połówka pracowała, mieszkaliśmy z teściową i szwagrem i   mieliśmy malutki pokoik gdzie ledwo we troje się mieściliśmy to gdzie jeszcze drugie dziecko. 
Moja rada na koniec: chcesz wiedzieć jaka różnica wieku jest najodpowiedniejsza? Posłuchaj swojego serca, zajrzyj do portfela i zdaj się na intuicję a nie kieruj się tym co kto ma do powiedzenia ;) bo to czy różnica będzie mniejsza czy większa niema tu znaczenia. Dzieci jak będą chciały to się dogadają albo nie bez względu na różnice wieku.
No to się rozpisałam :P.
Na koniec jeszcze dzisiejsza fotka moich kochających się pociech :)


wtorek, 13 stycznia 2015

No i minął okrągły roczek!

....Termin był na 10.01.2014- moje urodziny. Och jaka byłam szczęśliwa, że taki cudowny prezent urodzinowy mi się kroi. 9 miesięcy minęło bez komplikacji i bardzo szybko chodź starałam "delektować" każdym dniem- opierając się na poprzednich doświadczeniach wiedziałam, że jeszcze zatęsknię za tym stanem. Tak nadszedł dzień porodu, 10 stycznia, potem 11 stycznia, 12......a objawów porodu jak nie widać tak nie widać. Cóż synek jednak zdecydował, że nie pcha się na świat a z prezentem zamierza się spóźnić. Chciałam czekać.....czekać do tego aż akcja rozwinie się sama, żeby nie wylądować pod kroplówką jak przy pierwszym porodzie. Wraz z oczekiwaniami na objawy porodu pojawiało się też zwątpienie: czy jak już się zacznie to zdążę do szpitala?(do którego miałam 30 km) Czy z dzieciątkiem wszystko w porządku? 10.01 w dzień wyliczonego terminu porodu miałam ostatnią wizytę u mojego gina. Dał mi on tydzień poza terminem a jeżeli nie urodzę do następnego piątku miałam już gotowe wypisane skierowanie do szpitala. Codziennie modliłam się, żeby już coś zaczęło się dziać. Niestety jak wspomniałam wyżej, synkowi się nie spieszyło a we mnie rosło zdenerwowanie i niepewność. Czułam jakieś delikatne skurcze.....ale były tak niepewne że nie dawałam gwarancji że to skurcze. W końcu po argumentach pewnej znajomej która oznajmiła że czasami opóźnia się poród gdy dziecko jest owinięte pępowiną zdecydowałam (ku nie uciesze szpitalnego personelu :D) w niedzielę wieczorem 12.01 że jedziemy do szpitala. Jeżeli odeślą mnie do domu trudno, ale chce ktg i usg i być pewną że wszystko jest si. Ginekolog który akurat miał zmianę dał mi do zrozumienia że niema to jak wybrać sobie niedzielę wieczór na odwiedziny jednakże podszedł do tego z żartem. Uznał że zostawia mnie na noc na patologii ciąży bo COŚ się zaczęło ale nie wiadomo dokładnie co i jak długo potrwa więc aby nieco przyspieszyć to COŚ pozwolił mnie przebadać tak aby nieco wspomóc rozwinięcie całej akcji a jeżeli przez noc nic się nie rozwinie rano ląduję pod kroplówką. Niestety przez noc poza pojawieniem się skurczy które tym razem już czułam i odejścia czopa śluzowego bo tym badaniu nic więcej się nie rozwinęło. Rano więc wylądowałam pod kroplówką. Podłączyli mnie po 8 rano a o 11:55 utuliłam mojego synka. To były 4 ciężkie godziny kiedy wiłam się z bólu, kiedy nie mogłam pohamować łez ale wszystko robiłam zaciskając zęby, oczy i pięści i powtarzając sobie w duchu "to dla Ciebie synku!". To pozwoliło mi przez to przejść....było mi lżej znieść ten ból. A ten moment gdy go położyli na moim brzuchu....nie do opisania! To był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Nawet komplikacje po porodzie które finalnie zakończyły się łyżeczkowaniem nie pozwoliły zburzyć mojego przekonania że wszystko zrobiłam dla niego.






Cały ten rok był piękny. Synek odmienił mocno Nasze życie. Pozwolił złączyć naszą czwórkę jeszcze silniejszym uczuciem niż dotychczas. Spowodował, że kochamy siebie nawzajem jeszcze mocniej a ten ruchomy grunt który był między mną a moją drugą połówką został nieodwracalnie wzmocniony.
Nie był też to lekki rok bo i przeszliśmy zapalenie oskrzeli, ząbkowanie, mniejsze lub większe przeziębienia, siniaki i guzy, pogryzione moje brodawki, nieprzespane noce i myślę że znalazłoby się coś jeszcze. Ale czy żałuje? Nie!
Cała Nasza trójka mocno dopingowała Igorka w nowych osiągnięciach. Nawet jego o 4 lata starsza siostra tak samo jak my, jak ja cieszy się z nowych umiejętności brata. To ona znalazła pierwszy ząbek i to ona słodzi swojemu młodszemu braciszkowi. To ona płakała gdy wtedy w szpitalu okazało się że bez dzidzi jeszcze nie wraca do domu. Ona myślała że po nas przyjechała a tu się okazało że mamusia z braciszkiem jeszcze musi zostać.....płacz i lament.....pamiętam jakby to było wczoraj.....wciąż do oczu napływają mi łzy wzruszenia na jej reakcję i krzywdę jaką w jej mniemaniu był powrót do domu bez dzidzi. Wtedy w szpitalu po raz pierwszy połączyła ich ta silna więź.....myślę że będą dla siebie wspaniałym rodzeństwem, że będą się wspierać.


Synku Wszystkiego Najlepszego w dniu którym kończysz okrągły roczek! 13 styczeń w żadnym wypadku nie jest pechowym dniem a wręcz to szczęśliwa liczba. Szczęściem jesteś TY!! <3


Taki dziś sentymentalny post ;). Ja laptopa już mam ale wciąż z linuxem przez co jestem ograniczona. Może znajdę w końcu odrobinę czasu by zrobić system. Tym czasem jednak musze korzystać z tego co mam :)