środa, 8 lipca 2015

Przepis na wakacyjną nudę- PLAYMOBIL

Kiedy słonko za oknem świeci, a termometr pokazuje 20+ nogi same niosą na dwór Ciebie i Twoje dzieci. Bo przecież ruch jest wskazany! ;) A na dworze tyle fantastycznych rzeczy do robienia! Począwszy od zabawy w piaskownicy, spacerków, grania w piłkę (oraz inne sporty) kończąc na pluskaniu w basenie. Przyznam szczerzę, że odkąd pogoda dopisuje moje starsze dziecię wręcz "zapomina" gdzie mieszka ;). Wpada i wypada do domu tylko w celu zaspokojenia swoich potrzeb fizjologicznych! Ale i tu mama czasami musi dziecię przypilnować co by nie zapomniało się najeść ;).
Przyznam bez bicia, że mi to pasuje :). Ale nie z racji "świętego spokoju" bo nikt nie chodzi i nie marudzi że mu się nudzi (trzeba też pamiętać że jest pewien młody delikwent który potrzebuje nieustannej uwagi ;) ) ale z racji tego, że moja córa nie chodzi i nie pyta "mamo mogę pograć na komputerze??". Przez okres zimowy to pytanie towarzyszy nam w dniu codziennym. Powiem, że wręcz czasami na siłę muszę Aurelię na dwór wypychać bo by tylko siedziała i grała (wiem, wiem nie jest to najlepsza metoda wychowawcza dlatego ograniczam czas przed komputerem do max 2h) jednakże w okresie letnim komputer wręcz nie istnieje! A mnie bardzo cieszy aktywność mojego dziecka i spędzanie czasu na łonie natury!

Co jednak gdy za oknem ulewa?? I to do tego stopnia, że latanie z parasolką po kałużach nie wchodzi w grę a ty nie chcesz by Twoje dziecko spędziło cały dzień przed komputerem?
 Ja znalazłam fajny sposób na nudę! Figurki PLAYMOBIL! :)


Cudowne figurki, małe ludziki, laleczki.....zwał jak zwał ale trochę wyobraźni (której dzieciom z pewnością nie brakuje ;) ! ) i ta zabawka potrafi zająć na długie, długie godziny!

Do tego są małe i poręczne więc można je zabrać dosłownie wszędzie!




Oprócz tego do figurek można dokupić niesamowite platformy i to w dodatku nie tylko dla dziewczynki ale i dla chłopców!

 ( Do każdej laleczki jest dołączony mini katalog z oferowanymi produktami wraz z numerami przypisanymi danej platformie co zdecydowanie ułatwia szukanie konkretnego produktu.)


A taka radość malowała się na twarzy Aurelii gdy listonosz przyniósł paczkę dla niej! :)

A w dodatku produkty PLAYMOBIL (i nie tylko!!!) dostępne są w sklepie internetowym PATI I MAKS (klik) i to w atrakcyjnych cenach!!

Ja już Aurelii mam kilka rzeczy upatrzonych (bo Igor jeszcze za mały ;) ) teraz tylko czekać na okazję by kupić :).

Podoba się? :)

Pssssssss....a taka ciekawostka- to są zabawki z tradycją! Ja je jeszcze pamiętam ze swojego dzieciństwa ;)

środa, 3 czerwca 2015

Wrobiłam Go w drugie dziecko

Takie rozkminki mnie dziś naszły podczas pichcenia obiadku, że aż śmiać mi się chce jak teraz na to patrze :)...zaplanowałam sobie co napiszę, ale znając realia- w głowie wszystko pięknie cudnie ale, żeby przelać to na bloga to już nie takie łatwe jakby nam się mogło wydawać ;).

Każdy z Nas ma jakieś tam swoje wyobrażenia rzeczywistości, Naszej egzystencji. Jedni wierzą w Boga...inni zaś nie. Jedni wierzą w reinkarnacje inni zaś pukają się w głowę i twierdzą, że to głupota. Ja wierzę w to, że Nasze życie jest od samego początku do samego końca zaplanowane- potocznie zjawisko to zwane jest przez wielu przeznaczeniem. Wierzę w to, że po śmierci wcielamy się ponownie i jako własna dusza zanim jeszcze narodzimy się na nowo znamy już swój życiowy scenariusz. Wierzę też w to, że w swoim życiu spotykamy osoby (a raczej dusze) z poprzednich żyć stąd czasami przeczucie Ja Cię kurdę skądś znam...jednak na ten temat można by dyskutować w nieskończoność. Zapewne wielu z Was może stwierdzi, że w tym momencie zwierza Wam się jakaś wariatka, inni chętnie pociągną ten temat....ale nie o tym chciałam rozprawiać.
Wróćmy więc do tematu przeznaczenia. Albo nie! O tym za chwilkę.

Po urodzeniu Aurelia nie myślałam o drugim dziecku. Wręcz obiecałam sobie że do drugiej wpadki nie dopuszczę! Okrągły rok zajęło mi walczenie z urazem po pierwszym porodzie. Po roku było już lepiej ale wciąż nie czułam się gotowa by znowu przechodzić przez poród. Tak potem czas mijał, rok za rokiem aż zaczęły się zbliżać 3-cie urodziny Aurelki. Wtedy pomyślałam sobie, że chciałabym drugiego dzidziusia, chciałabym znów móc przytulić taką kruszynkę, patrzeć jak zaczyna gugać i jak stawia pierwsze kroczki. Nie chciałam też aby Aurelka była sama- zawsze w końcu marzyłam o trójeczce :). Niestety moja połówka nie była tak optymistycznie nastawiona jak ja. On wręcz uważał, że mam mu kompletnie nic na ten temat nie gadać bo z jego strony jest definitywne NIE! Egoistyczne z jego strony? Niekoniecznie bo on patrzył (jako głowa rodziny) z punktu finansowego. Ja natomiast wiedziałam, że sobie poradzimy ale nie naciskałam i rozmowę przełożyłam na następny raz. Tak kilkakrotnie wracałam do tematu, proponowałam, dawał mu do zrozumienia, że bardzo chce a on za każdym razem krótko i stanowczo ucinał rozmowę.
W tamtym okresie gdy okres zaczął mi się spóźniać jakoś chęć posiadania bobaska została odepchnięta na dalszy plan: w pracy sajgon, zbliżały się Aurelii urodziny i planowana z tego powodu impreza też mi głowę zaprzątała, do tego ja i połówka jak zwykle byliśmy w trakcie przerabiania ciężkich relacji. Wychodząc z pracy i przechodząc koło apteki pomyślałam o teście ciążowym. Nie wiedzieć skąd ta myśl zakiełkowała mi w głowie- przecież okres spóźniał mi się nie pierwszy i nie ostatni raz a to były dopiero 4 dni!
Niewiele się zastanawiając weszłam, kupiłam co chciałam i wyszłam. Oczywiście Pan Połówka widząc mnie z testem stwierdził surowo "Po co Ci to?! Przecież nie jesteś w ciąży!" i właściwie i ja z takim przekonaniem zdecydowałam się zrobić test jeszcze tego samego dnia. Byłam wręcz pewna, że test będzie negatywny chodź gdzieś w głębi liczyłam, że jednak będzie odwrotnie. Nie pytajcie mnie jaka była moja reakcja gdy ledwo go zrobiłam a już zaczęły się pokazywać dwie wyraźne kreski :). Sama Wam powiem- popłakałam się ze śmiechu! Dosłownie micha cieszyła mi się od ucha do ucha a z oczu leciały grochy!
Pan Połówka zaś się załamał:
Przyniosłam mu test i położyłam przed nosem
-Co to oznacza?
-Że wynik jest pozytywny.
-Czyli, że nie jesteś?
-Nie no, że jestem!
-Ty chyba ku... żartujesz!!

Więcej epitetów nie przytoczę ale on był wściekły dosłownie! Powiedział wtedy nawet parę słów za dużo których z pewnością teraz żałuje, ale ja wiedziałam, że to wszystko było pod wpływem emocji. Długo jeszcze nie mógł się z tym faktem pogodzić. Praktycznie do czasu kiedy mój brzuszek zaczął solidnie rosnąć i do czasu kiedy ciąża zaczęła być widoczna. Dopiero wtedy zaczął głaskać brzuchola i zasypiać z ręką na nim. W tamtym jednak okresie coś się zmieniło o czym pisałam tutaj.

Teraz kiedy tak patrzę jaki z niego ojciec...jak bardzo on kocha swoje dzieci to aż serce mi się rozpływa. Wiem, że on nie żałuje...że nie chciałby by było inaczej. Jak wspomniałam na początku postu przeznaczenie to jego zasługa. Gdyby nie to przeznaczenie pewnie nie mielibyśmy drugiego dzieciątka aż do dzisiaj. Tak miało być, ta jedna sytuacja w której zaciążyłam...chodź się pilnowaliśmy do jednak była ryzykowna sytuacja w której poczęliśmy Naszego synka.



Gdy jednak przyglądam się sytuacji z perspektywy czasu...gdy opowiadam o tym bardzo ogólnie: Ja chciałam, ale on nie chciał....życie jednak potoczyło się tak, że wpadliśmy. Bez uczuć i emocji które mi towarzyszyły, bez szczegółów to wygląda trochę tak jakbym ja go wrobiła w drugie dziecko. Ale tak nie było...bo to nie jest sytuacja jak np. z cyklu: zapomniałam wziąć jednej czy dwóch tabletek i zaciążyłam. Bo gdy parę lat się bierze tabletki a akurat w tym okresie nagle zapomina to można by uznać działanie za celowe (przykład). Ja jednak w tamtym czasie nawet nie pomyślałam by wrobić go w dzidziusia wbrew jemu. Ja chciałam by było to Naszą wspólną decyzją...trwało to też zbyt krótko by być zdesperowaną by posunąć się do podstępów.
Czasem jednak zastanawiam się, czy ktoś kiedykolwiek mi zarzuci, że go wrobiła? Mam nadzieję, że nie bo nie lubię niesprawiedliwego oceniania :).

czwartek, 21 maja 2015

5 lat minęło jak jeden dzień!

Kiedy 5 lat i 7,5 miesiąca temu na teście pokazały się dwie kreseczki mój świat stanął w miejscu. Potok łez był wręcz nie do powstrzymania. W głowie krzyczała tylko jedna myśl: I co teraz?! .
Proszę jednak mnie nie zrozumieć źle....nawet przez sekundę nie przeszła mi przez głowę myśl by żałować tego co się stało. O nie! Ja po prostu w ciągu jednej chwili zostałam postawiona przed faktem że właśnie moje życie diametralnie się zmieni, że to już nie będzie to co dotychczas. Jak już nie raz wspominałam w tamtej chwili byłam uczennicą. Przede mną było jeszcze 1,5 roku szkoły. To mnie przeraziło, że po prostu nie skończę szkoły, że moje życie będzie teraz w 100% skupione na dziecku. Byłam w stanie się temu poświęcić ale nie chciałam rzucić szkoły. W zakamarkach mojej głowy kłębiła się też myśl A co jeżeli zostanę sama? Oczywiście, nie miałam podstaw by tak uważać...zwalę jednak to na moją chwilową depresję i buzujące hormony ciążowe.

Jestem jednak na prawdę ogromnie wdzięczna mojej mamie i mojej połówce że to dzięki NIM w tamtym momencie zaczęłam w końcu po miesiącu małej depresji cieszyć się ciążą! To moja połówka od pierwszej chwili gdy tylko został postawiony przed faktem, że zostanie tatą powtarzał ciągle "Damy radę!", "Będę o Was dbać i Was kochać!"...to jego słowa mnie budowały. Moja mama dbała o to, żebym uwierzyła, że damy radę, że mi pomoże...nawet przez chwilę nie dała mi odczuć jaka ze mnie głupia gówniara bo nie umiałam się odpowiednio zabezpieczyć.
17 maja 2010 roku o 19:25 w ramionach tuliłam Aurelię! Poród oraz tydzień w szpitalu który spędziliśmy ze względu na żółtaczkę nie wspominam zbyt dobrze....Ale jakie to ma teraz znaczenia?

                                                               (3 doba po porodzie)

(8 dzień życia)
Córka całkowicie odmieniła moje życie, zmieniła mnie, zmieniła swojego tatę...spowodowała, że wszystko jest inne niż kiedyś.

Pamiętam jakby to było wczoraj, jak zaczęła raczkować, jak zaczęła chodzić, jak zaczynała mówić a nawet pierwszy ząbek o którym dowiedziałam się w dość bolesny sposób. Każde nowe osiągnięcie wżarło mi się w moje zakamarki w głowie i z dumą sobie o nich przypominam.



(6 miesięcy)

(1 roczek)

(2,5 roczku)

Kilka dni temu ta pannica kończyła 5 lat!! Niby to dopiero 5 lat ale dla mnie aż! Nie wiem kiedy to zleciało....zresztą chyba każdy rodzić boryka się z tym problemem. Jestem dumna z tego co moje dziecko już osiągnęło i wierzę że osiągnie jeszcze więcej! Kocham Cię Aurelko! I dziekuję!


(17.05.15 czyli pełne 5 lat)

piątek, 15 maja 2015

Konkurs urodzinowy #2 !!!

BLOG OBCHODZI 

PIERWSZE URODZINY!!!


No i jest drugi obiecany konkurs!!!
Pierwszy dostępny- tutaj
 
Sponsorem tego konkursu jest firma Pati i Maks!
Link do strony- tutaj
Link do fanpage- tutaj

A co jest nagrodą?

Ta dam!




(Puzzle MAPA ŚWIATA firmy CzuCzu)

Więc co zrobić by wejść w posiadanie tej nagrody?


Wystarczy, że cykniesz sobie/dziecku/dzieciom lub co tam do głowy przyjdzie selfie z "Mamą na peryferiach" (oczywiście mówimy tu o napisie w dowolnej formie ;) )

Pod uwagę będzie brana kreatywność!!!
Zgłoszenia przyjmuję na:
-meila ewcia.cerien@gmail.com (w tytule proszę wpisać "konkurs urodzinowy z Pati i Maks")
-w wiadomości prywatnej na fanpage
-pod plakatem konkursowym- klik
(która opcja dla Ciebie wygodniejsza tam piszesz)

Wszelkie udostępnienia, zaproszenia znajomych oraz polubienia (mnie i sponsora) mile widziane :).

A WSPANIAŁYM prezentem dla mamy na peryferiach będzie jeżeli ilość polubień na fanpage przekroczy już nie 200 a 300!!! Tak niewiele zostało :)

Miłej zabawy!
Regulamin:
1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga czyli ja- cerien
2. Sponsorem nagrody jest firma Pati i Maks.
3. Konkurs trwa od 16.05 do 6.06 do godziny 23:59. Zgłoszenia dodane po tym czasie nie będą brane pod uwagę.
4. Warunkiem koniecznym do udziału w konkursie jest zrobienie sobie selfie z napisem Mama na peryferiach. Pod uwagę będzie brana kreatywność.
  5.Do konkursu można zgłosić się tylko raz! Niedopuszczalne jest startowanie z wielu kont!
6. W konkursie do wygrania są puzzle Mapa Świata firmy CzuCzu
  7.Wybór zwycięzcy należy do mnie autorki bloga i jest ostateczny, niepodważalny.
8. Wyniki pojawią się na blogu do 3 dni od zakończenia konkursu a zwycięzca zostanie poproszony o przesłanie danych adresowych niezbędnych do wysyłki nagrody w ciągu kolejnych 3 dni. W przypadku nie zgłoszenia się w wyznaczonym terminie wybieram kolejnego zwycięzcę. 
9. Dane adresowe zostaną przekazane sponsorowi w celu wysłania nagrody.
10. Konkurs nie jest konkursem w rozumieniu ustawy o grach hazardowych.
11. Nagrody są wysyłane jedynie na terenie Polski. 
12. Zgłoszenie się do konkursu jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na udostępnienie swojej pracy na wallu oraz przesłanie jej sponsorowi. 

 Więcej konkursów dla dzieci i kobiet w ciąży znajdziesz na stronie Konkursowe Mamy - Kliknij tutaj

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wyniki!

Nagroda za selfi z mamą na peryferiach trafia do:

Gosi B.!!


Pięknie dziękujemy za tort!

Proszę drogą meilową bądź w wiadomości prywatnej na fb przesłać mi dane (adres oraz numer telefonu) które następnie przekażę sponsorowi w celu wysłania nagrody. Na dane czekam 3 dni.

Gratuluje!!

niedziela, 10 maja 2015

Rodzice wystawieni na próbę

Zastanawiałam się jak najtrafniej zatytułować ten post.....przychodziły mi do głowy tylko długie zdania. Kilkakrotnie zaczynałam, po czym zmazywałam tytuł wraz z pierwszymi zdaniami posta i zaczynałam od nowa.
Również i ten tytuł mnie nie satysfakcjonuje do końca ale serio...myślę dziś cały dzień na zwolnionych obrotach. Pewnie zanim opublikuję ten post zdążę jeszcze z trzy razy pozmienia treść niektórych zdań.

Do czego jednak zmierzam? W jaki sposób rodzice są wystawieni na próbę?
Ojj nieee, nie będę pisać o głupich sytuacjach, o tym jak ktoś nas sprawdza czy my sami podejmujemy się jakiemuś rodzicielskiemu wyzwaniu. Będę pisać o czymś o czym raczej nie często i niewiele się mówi. Sama przyznam szczerzę, że wcześniej ten temat był mi obcy. Wręcz gdy tego doświadczyłam miałam na to 2000 innych teorii aż uświadomiłam sobie że nie tylko ja się z tym zmagam.
O co chodzi?? Już powolutku zmierzam do sedna...

Kiedy na teście ciążowym pojawiają się dwie kreski a lekarz potwierdza ciążę, cały świat wywraca się do góry nogami...I niema tu reguły czy dziecko było planowane czy nie.....od tego momentu dotychczasowy tryb życia, przyzwyczajenia ulegają zmianie a każda kobieta zaczyna dbać o siebie w inny niż dotychczas sposób. Tak na prawdę już od tej chwili Wasz związek jest wystawiony na WIELKĄ próbę. Nie muszę chyba przytaczać sytuacji w których to "pan" wyznaje swej wybrance ogromną miłość po czym na wiadomość, że zostanie tatusiem nagle się zawija zostawiając swą kobietę z brzuchem. Przykład ten jest w życiu spotykany dość często ale NA SZCZĘŚCIE większość związków już tę pierwszą próbę przechodzi i wspólnie oczekuje dowodu swej miłości w postaci małego bobo.
Niestety to dopiero początek drogi w której związek niejednokrotnie zostanie wystawiony na próbę. Wszystko się zmienia o 180 stopni dopiero kiedy faktycznie ten mały człowieczek przyjdzie na świat. Nie jest już tak kolorowo i Nasze wyobrażenia w rzeczywistości okazują się zupełnie inne.
Pojawia się brak zrozumienia, przemęczenie, niekiedy ktoś ucieka z tego codziennego życia w swoje pasje i zainteresowania nie licząc się z tym co w tym momencie jest najważniejsze.
Oczywiście sytuacja nie tyczy się każdego związku......dotyczy ona jednak dość sporej części populacji z tego co zaobserwowałam.


Moja córa nie była planowana. Wpadka- niema co ukrywać. Pomimo złowróżebności ze strony mojego ojca "zobaczysz zostaniesz sama, bo ja wiem co chłopacy w jego wieku mają w głowie!" oraz grożenie mojemu wybrankowi w stylu "niech mi się nie pokazuje na oczy bo jestem na niego wściekły za to co Ci zrobił" (tłumaczenie że to nie tylko jego wina nic nie dało) nie przepłoszyły mojej połówki i wbrew temu co mój ojciec gadał jesteśmy wciąż razem. Do tego  dbał o mnie i troszczył się. Myślałam, że wszystko będzie idealne. Dopiero po porodzie zaczęły się schodki. Moja połówka nie potrafiła sobie poradzić z tym, że teraz trzeba miłość przelać na dwie kobiety a nie tylko jedną a że do wylewnych nie należy to dla mnie już zabrakło tej czułości. Chwała jemu za to, że tak kochał i kocha swoją córkę ale za to ja zaczęłam się czuć niekochana. Do tego pojawił się brak zrozumienia, nieustanne kłótnie i sprzeczki o głupoty. Ja przemęczona zaczęłam być niemiłosiernie czepliwa, do tego jeszcze mieszkanie u teściowej która wprowadzała nerwową atmosferę....w końcu przyszedł moment gdzie kłótnie między nami były na porządku dziennym i nawet przeprowadzka nic nie dała. Moja połówka zaczęła w końcu uciekać od tej codzienności i zaczął wychodzić z moim bratem to na rower, to na piłkę, to siedzieli do późna i grali, to oglądali film a ja?? Dla mnie czasu już nie było. Prośby, groźby, błagania nic nie pomagało, bo według niego przecież nic złego nie robi i że ja przesadzam. Czułam się jak matka jego dziecka a nie wybranka życia.
To była Nasza próba. Wielka próba która trwała aż 4 lata. Pod sam koniec całkiem poważnie rozważałam zakończenie tego związku. W tamtym okresie zaszłam też w drugą ciążę i nawet oczekiwanie drugiego potomka z początku nic nie zmieniło. Aż nagle któregoś dnia coś się zmieniło....jakby ktoś machnął czarodziejską różdżką- ja się zmieniłam, on się zmienił. 

Jak wspomniałam wyżej- z początku miałam na to 2000 teorii....teraz już wiem że to nie było nic innego jak docieranie się po pojawieniu się nowego członka rodziny. Każdy z Nas przeżywał to na swój sposób i każdy z Nas miał problem by się w tym odnaleźć. Teraz wiem że jeżeli przeszliśmy ten na prawdę trudny okres to już nic nie jest w stanie Nas rozdzielić.
Niestety osób które zmagają się z podobnymi sytuacjami poznaję coraz więcej...życzę im tylko żeby to przetrwali tak jak my.

piątek, 8 maja 2015

Konkurs urodzinowy #1 !!!

BLOG OBCHODZI 

PIERWSZE URODZINY!!!



Z tego też powodu mam dla Was konkurs!!!

 I to nie jeden a nawet dwa! (drugi tutaj)

Sponsorem tego konkursu jest Blogosfera i firma Canpol babies!
A co jest nagrodą?

Ta dam! 

(Okrycie kąpielowe, szczotka Newborn baby i aspirator)

Więc co zrobić by wejść w posiadanie takiego zestawu?

"Życzę, Tobie..."

...no właśnie co życzysz blogowi Mama na Peryferiach?? Chcesz to napisać, pokazać, zaśpiewać? Każda forma dozwolona a pomysłowość mile widziana!
Zgłoszenia przyjmuję na:
-meila ewcia.cerien@gmail.com (w tytule proszę wpisać "konkurs urodzinowy z Cb")
-w wiadomości prywatnej na fanpage
-pod plakatem konkursowym- klik
(która opcja dla Ciebie wygodniejsza tam piszesz)

Wszelkie udostępnienia, zaproszenia znajomych oraz polubienia (mnie i sponsora) mile widziane :).

A WSPANIAŁYM prezentem dla mamy na peryferiach będzie jeżeli ilość polubień na fanpage przekroczy 200!!! Już tak niewiele zostało :)

Miłej zabawy!

Regulamin:

1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga czyli ja- cerien
2. Sponsorem nagrody jestem firma Canpol babies.
3. Konkurs trwa od 08.05 do 31.05 do godziny 23:59. Zgłoszenia dodane po tym czasie nie będą brane pod uwagę.
4. Warunkiem koniecznym do udziału w konkursie jest złożenie życzeń blogowi Mama na peryferiach w dowolnej formie.
  5.Do konkursu można zgłosić się tylko raz! Niedopuszczalne jest startowanie z wielu kont!
6. W konkursie do wygrania jest jeden zestaw składający się z okrycia kąpielowego, szczotki do włosów "Newborn baby" oraz aspiratora.
  7.Wybór zwycięzcy należy do mnie autorki bloga i jest ostateczny, niepodważalny.
8. Wyniki pojawią się na blogu do 3 dni od zakończenia konkursu a zwycięzca zostanie poproszony o przesłanie danych adresowych niezbędnych do wysyłki nagrody w ciągu kolejnych 3 dni. W przypadku nie zgłoszenia się w wyznaczonym terminie wybieram kolejnego zwycięzcę. 
9. Dane adresowe zostaną przekazane sponsorowi w celu wysłania nagrody.
10. Konkurs nie jest konkursem w rozumieniu ustawy o grach hazardowych.
11. Nagrody są wysyłane jedynie na terenie Polski. 
12. Zgłoszenie się do konkursu jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na udostępnienie swojej pracy na wallu oraz przesłanie jej sponsorowi.

 Więcej konkursów dla dzieci i kobiet w ciąży znajdziesz na stronie Konkursowe Mamy - Kliknij tutaj



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

wyniki !!!

Ogłaszam, że zwycięzcą zostaje:
Pani  Natalia B. !!!

Gratuluje!!

Proszę o przesłanie mi danych (adres, nr tel) w ciągu 3 dni. Dane zostaną przekazane sponsorowi w celu wysłania nagrody.

czwartek, 7 maja 2015

Playboy, Body lotion (balsam do ciała)- opinia

Jakiś czas temu w moje ręce wpadł balsam Playboy "Play it sexy" Sensual Vanilla Scent


Stwierdziłam, że no nie mogę przepuścić okazji by go z opiniować.

"W nastroju na pieszczoty? Wmasuj w ciało balsam do ciała Play it Sexy, aby dostarczyć skórze dodatkowe 70% nawilżenia i poczuć na sobie zmysłowy zapach vanilii. Zawsze czuj się zmysłowa i sexy..."

Tak więc co sądzę o tym balsamie?

Pierwszy moment gdy go otworzyłam to fuuuuj. Dosłownie. Zapach jest TAK intensywny, TAK bardzo słodki, że odrzuciło mnie na starcie. Niema co ukrywać...chyba głównym założeniem firmy było by balsam był MOCNO perfumowany. Postanowiłam jednak dać mu szansę i nie skreślać go od razu...tym bardziej, że moja połówka jest zachwycona tym zapachem.
Gdy tylko po raz pierwszy się nim posmarowałam przez cały dzień nic innego nie czułam. Balsam nie dość, że nawilża dobrze (bo to trzeba przyznać bez bicia) to jeszcze pełni funkcję perfumu- taka wersja dwa w jednym ;). Rozprowadza się go fantastycznie chodź konsystencja ciut za rzadka mimo to jest jednak wydajny.
To co uważam za jego minus to tak jak wspomniałam wyżej- intensywność zapachu. Być może to też kwestia tego, że raczej gustuje w zapachach cytrusowych a nie słodkich a tu czuć wanilie.
Czy go polecę?
Myślę, że tak jeżeli ktoś lubi takie intensywne zapachy, cenę też raczej da się przetrawić (+/- 15 zł) natomiast nie do końca jestem przekonana jeżeli chodzi o osoby ze skłonnościami do alergii czy będzie on bezpieczny.



poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Blogosfera i zestaw kąpielowy.

W tym miesiącu Blogosfera serwuje zestaw kąpielowy.
śliczny prawda?
Więc kto chętny to zapraszam do Blogosfery- ostatnie dni by móc zgłosić się do testowania bądź jako nagrodę w konkursie.

niedziela, 19 kwietnia 2015

Ciocia dobra rada

Pomysł na post kotłował mi się w głowie już od kilku dni. Niestety z czasem nieco gorzej a jak już czas wygospodarowałam to sił, weny i ochoty było brak.
Od kilku tygodni w nocy walczę z Igorem....uparł się że chce z nami spać. Z tym, że u nas znowu mu za ciasno więc średnio co pół godziny się budził by głośno wyrazić swoje niezadowolenie po czym usypiał ponownie...ale żeby go przełożyć jak uśnie do jego łóżka to nieeeee.....zaraz się budził i głośno protestował. Możecie sobie wyobrazić jak wyglądałam- jak zombi...tym bardziej, że jedna noc nie przespana, druga, czwarta, tydzień..... No i wypadało w końcu wziąć sprawę we własne ręce bo tak dłużej być nie może! Od 4 dni walczę z jego nocnymi kaprysami i tfu, tfu, odpukać w niemalowane na razie efekty są w miarę zadowalające.
Jednak nie odbiegając od tematu czas pisać com chciałam napisać.
Myślę, że niema osoby która w swojej długiej, krótkiej czy też przyszłej karierze rodzica nie słyszał cudownych, mądrych i pouczających rad.
 Mylę się?
Nie wydaje mi się :)
Zawsze znajdzie się ktoś kto ma dużo do powiedzenia i upiera się przy swoich racjach. Ktoś kto Cię poucza i mówi co robisz źle. Nie powiem...czasami rady potrafią faktycznie być pomocne. Ale co w momencie gdy są to rady z ery kamienia łupanego? Bo przecież "za moich czasów"...No właśnie! Za Twoich czasów było inaczej, a czasy się zmieniły i wiele rzeczy się zmieniło. Znajome?

Mój przykład numer jeden:

Babcia- co ja się nasłuchałam...co jej natłumaczyłam. Do niektórych rzeczy udało mi się ją przekonać, do kilku innych się nie dała. Jej zdaniem pomimo karmienia piersią dziecko pić powinno dostawać od urodzenia bo się odwodni, a dietę mieć rozszerzane od 3 miesięcy bo za jej czasów tak się robiło. Tłumaczenie, że od tamtego momentu minęło ponad 40 lat, że czasy się zmieniły, że medycyna, teorie i praktyki się zmieniły nic....kompletnie nic jej nie przekonywało, a jej ulubionym tekstem było "no ja nie wiem czy tak jest dobrze"...Nawet argumenty, że tak mówią lekarze, tak piszą w poradnikach....nic jej nie przekonało. Jedyne co udało mi się W KOŃCU jej wpoić to to, że mleko mamy nawet przy ponad rocznym karmieniu piersią dalej ma wartości odżywcze bo w jej pierwotnej teorii było, że to sama woda. No ale przetłumacz coś człowiekowi starej daty? :)

Przykład numer dwa:

Obce przypadkowo napotkane osoby:
O właśnie wspomnienie tej historii nakłoniło mnie do napisania postu. Aurelka miałą wtedy z 2/2,5 roku. Postanowiłam z nią pojechać w odwiedziny do wyżej wymienionej babci. Z racji tego, że Aurelia była na etapie, że wózek jest beeee to miałam wyjście albo biegać za dzieckiem z wózkiem co bardzo ograniczało albo biegać za dzieckiem bez wózka co daje dużą swobodę. Uznając, że dużo chodzenia nas nie czeka i nie raz już jechałam gdzieś bez wózka wybrałam właśnie tą opcję. Ja miałam przystanek autobusowy pod nosem, u babci przystanek też pod nosem. Fakt w miedzy czasie jedna przesiadka ale to kwestia przejścia na drugą stronę ulicy. Wszystko było ok do czasu aż wysiadłyśmy z pierwszego autobusu i w drodze na drugą stronę ulicy Aurelia stwierdziła że jest straaaaaaasznie zmęczona i koniecznie chce opka. Pamiętam, że wtedy bolały mnie strasznie plecy, miałam też za sobą nockę w pracy. Dobrze przyznam szczerze mój błąd, że podjęłam się ryzyka pojechania bez wózka ale serio wcale nie uśmiechało mi się biegać za dzieckiem z balastem. Doszłyśmy do przystanku i tłumaczę młodej, że może sobie usiąść na ławeczkę jak jest zmęczona (dwie Panie specjalnie nawet zrobiły jej miejsce), że mamusie strasznie bolą plecki, że nie da rady jej dźwigać tym bardziej że jest możliwość, że może siedzieć. Niestety Aurelia coś się uparła i zawzięła, że ona koniecznie chce te opka. Nawet opcja, że usiądę razem z nią a ona na kolankach ją nie przekonała. W końcu pytam ją dlaczego się tak uparła, czy chce się przytulić? Potwierdziła więc chciałam kucnąć i ją przytulić ale ją ta wersja nie satysfakcjonowała- tylko opka! Gdzieś w połowie mojej dyskusji z córką te owe dwie Panie oblegające ławeczkę plus trzecia która w między czasie doszła (wszystkie w wieku 50+) zaczęły głośno komentować całą scenę z moim dzieckiem a Aurelia słysząc te wszystkie komentarze nakręcała się jeszcze bardziej "boże te dzisiejsze matki", "no już by mogła ją wziąć to dziecko na ręce", "za moich czasów to się spełniało dziecięce zachcianki"....no tak w ich mniemaniu powinnam właśnie to robić- spełniać wszelkie kaprysy mojego dziecka....nosz kurrr....czaczki. Zacisnęłam zęby i powieki i powtarzałam sobie w duchu nie reaguj, tylko nie reaguj...i w przeciwieństwie do mnie która usiłowałam komentarze puścić mimo uszu moje dziecko wszystko świetnie rozumiało i w efekcie gdy wsiadłyśmy do autobusu była na mnie obrażona na maksa. Nie chciała wgl mnie słuchać, nie chciała siedzieć ani samej ani na moich kolanach, już nie chciała opka, nie chciała trzymać za rękę, nie chciała się trzymać słupka....nic nie chciała. Niestety w trosce o jej bezpieczeństwo musiałam trzymać ją na siłę w efekcie czego towarzyszył temu głośny płacz protestu. I do komentujących 3 kobiet dołączyły kolejne (taki pech, że to była godzina gdy 100% pasażerów autobusu to emerytki) i ich nie obchodziło, że moje dziecko unosi się kaprysami i właśnie samo świadomie  chce narazić się na niebezpieczeństwo (bo niech taki autobus nagle zahamuje?). Rzucały cudownymi, mądrymi i pouczającymi radami w stylu "niech Pani usiądzie i weźmie ją na kolana" (no jakbym właśnie nie usiłowała tego zrobić) "niech Panie weźmie ją na ręce" ( i to próbowałam zrobić nie zważając na moje obolałe plecy, niestety z marnym skutkiem bo Aurelka zdążyła być już podjudzona do granic możliwości)...gdy to nie przynosiło efektów zaczęły lecieć komentarze, że jaka to ja zła matka. Na szczęście to były tylko 3 przystanki i gdy dojechaliśmy do docelowego wysiadłam z ulgą ciesząc się, że ten koszmar już za mną. Okazało się jednak, że nie, bo jedna z kobiet czując nienasycenie specjalnie jeszcze za mną wybiegła z autobusu by na odchodnym powiedzieć, iż mam nie doprowadzać dziecka do płaczu bo będzie miało potem problemy psychiczne. Wtedy emocje wzięły górę, odwróciłam się i odpowiedziałam co myślę i że to moje dziecko i moja sprawa jak będę je wychowywać.
Taką sytuację miałam tylko jeden jedyny raz w życiu. Po całej akcji wciąż zdarzało mi się podróżować bez wózka i bardzo szybko zrezygnowałyśmy z niego całkowicie, a Aurelia nigdy więcej nie zrobiła mi takiej histerii. Niestety ludzi wiedzących lepiej jak masz wychować swoje dziecko jest na świecie mnóstwo.

Przykład numer trzy:

No i tu odnosząc się do tego co napisałam wyżej (że ludzi wiedzących lepiej jest dużo) serwuję kolejny przykład. Tym razem jednak nie dotyczy mnie a sytuacji której byłam świadkiem. Poszłam z moją drugą babcią na zakupy. W sklepie zresztą który należy do największej sieci sklepów dyskontowych znów była godzina gdy największą aktywność wykazują emeryci. W tym jednak tłumie było też kilka małżeństw z dziećmi. Jedno z nich miało tak na oko 2-latniego chłopca w wózku sklepowym który na wszystko mówił "ja to chce!" gdy jednak spotykał się z odmową ze strony rodziców reagował buntem w postaci płaczu. Rodzice nie próbowali w ogóle na takie zachowanie reagować, żeby pokazać synkowi, że płaczem niczego od nich nie wymusi. Niestety gdy czekali oni już w kolejce do kasy jeden starszy Pan zaczął zwracać im uwagę (a konkretnie tatusiowi który prowadził wózek) nie może Pan uciszyć tego dziecka?, albo widać, że nie umie Pan wychować skoro tak płacze, to jest brak wychowania....no luuuudziieee.....i oczywiście słynne bo za moich czasów takich sytuacji nie było. Ręce czasami opadają....





Więc czy i wy spotkaliście się z sytuacjami w których ktoś pełni funkcję "Ciocia dobra rada?". Udało Wam się tego kogoś poskromić czy jednak wciąż zmagacie się z radami które wcale Wam się nie podobają?
Oczywiście mówimy tu o tych pseudo radach i pouczeniach a nie tych pomocnych.

czwartek, 9 kwietnia 2015

Albo przyznaj mi rację albo spłoń!! / wyniki rozdania

Cały dzień głowę zaprzątała mi myśl- Co napisać na blogu? Chęci były, weny brak. Niestety domowy szpital i epidemia gruźlików nie sprzyja tworzeniu. Jeden kaszle przez drugiego a dzieci to nawet dusi do tego stopnia, że mają odruch wymiotny. Serce się kraja ale co zrobić? U lekarza byli, osłuchowo czyści. Syropki i sprej wedle zalecenia lekarza i czekać na poprawę. Jakaś delikatna jest, no ale.....właśnie- delikatna.A matka od zmysłów odchodzi i jeszcze ze swoim kaszlem walczy.
Kiedy jednak wszystko wskazywało na to że chęć stworzenia postu spali na panewkach i ograniczę się tylko do wyników rozdania, temat nagle sam się nawinął. Więc zanim przejdę do tej najprzyjemniejszej części dzisiejszego postu chcę poruszyć pewien temat- mniej przyjemny. BA! Nawet poruszę temat który wzbudza ostatnimi czasy dużo kontrowersji.
Do czego zmierzam? A no chcę poruszyć temat szczepionek..... no prawie. Spokojnie, spokojnie...to NIE BĘDZIE temat z cyklu szczepić czy nie szczepić których roi się ostatnio w internecie na potęgę. Chcę natomiast zwrócić uwagę do czego ten temat sprowadza Nas rodziców. No nie wszystkich ale większość.
Przeglądając facebooka gdy moja połówka wróciła do domu a ja miałam chwilę wytchnienia natrafiłam na post na jednej z grup. Już pomińmy fakt że grupa jest o innej tematyce niż owy zamieszczony post ale tam ostatnio ogólnie jest jakiś burdel i nikt tego nie ogarnia. Oczywiście chyba nie muszę zaznaczać że temat był o szczepionkach- jakaś mama, per Pani zamieściła jakiś tam sobie artykuł (Pani z tych szczepiących) w którego szczegóły postanowiłam się nie zagłębiać bo i bez tego mam jeden wielki mętlik w głowie. Po ilościach komentarzy pod owym postem domyślałam się ich treści w stylu "Bo moja prawda jest najsłuszniejsza!!". Heh pewnie nie zdziwi Was, że by potwierdzić me domysły kliknęłam Zobacz więcej komentarzy. No kliknęłam! I nawet przeczytałam do końca! I po raz enty dziwiłam się...dziwiłam się, że Ci którzy zwą się rodzicami potrafią tak pluć jadem, tak przybijać jeden drugiemu szpile, tak głośno syczeć i za wszelką cenę próbować dowieść, że to co on uważa za słuszne z pewnością takie jest a inni się mylą. Co mnie jeszcze bardziej przeraża, to to jak bardzo w tych dyskusjach ludzie wyzbywają się wszelkich hamulców.

 Nie wiem czy to wina internetu i tego, że nie jest to dyskusja face to face bo o anonimowości w przypadku facebooka niema co tu mówić czy po prostu ujawnia się czyjaś prawdziwa natura i brak jakiejkolwiek kultury. Jak ktoś bez ogródek zaczyna swój pierwszy komentarz od "bo rodzice nieszczepiący to debile i idioci..." i jest to kobieta dojrzała, będąca w życiu prywatnym matką to jaki ona daje przykład swoim dzieciom? A to tylko jeden przykład takiego komentarzu...a ciekawych komentarzy było dużo więcej. Sama mam dylemat z cyklu szczepić czy nie szczepić i im bliżej szczepienia które znowu nam się przesunęło przez obecne zaziębienie Igora mam coraz większe dylematy. Do tej pory szczepiłam ale nigdy nie pomyślałam, żeby chociaż skrytykować osobę która tego nie robi. Każdy podejmuję według siebie słuszne decyzję- każdy w przypadku tych nieszczęsnych szczepionek myśli o dobru swojego dziecka...więc nawet określenie moda na nieszczepienie jest dla mnie śmieszna i absurdalna. Bo o jakiej modzie my tu mówimy? Moda??? Jezu....przecież tu chodzi o dobro tej małej bezbronnej istotki i w oczach jednego rodzica lepiej jest zaszczepić przed chorobą a w oczach drugiego nie zaszczepić by uniknąć powikłań. Oh...to temat rzeka i niema co się zagłębiać która postawa jest odpowiedzialniejsza.....czy wlaściwsza. Istotne w tej chwili (i o co mi chodziło z całym postem) to: LUDZIE ZACZNIJMY SIĘ SZANOWAĆ!! Przytoczę nawet (chodź jam nie wierząca): szanuj bliźniego swego jak siebie samego!...Niestety z przykrością stwierdzam, że szanuje siebie coraz mniej osób a gdy jeszcze do głosu dopuścić matki z odmiennymi poglądami do klęska murowana. A to przecież nie o to chodzi...trzeba umieć ze sobą rozmawiać i wymieniać się w KULTURALNY sposób poglądami bez zbędnego jadu, obelg i wyzwisk. Wtedy żyłoby nam się dużo przyjemniej.



Ufff wyrzuciłam to z siebie więc przechodzę do tej najprzyjemniejszej części:

Zestaw z rozdania trafia do....... IZABELI JÓŹWIK za całkowite wyczerpanie tematu (chodź wybór nie był łątwy ;) ). Gratuluje!!!
Na dane do wysyłki czekam 3 dni. W przypadku nie zgłoszenia się wybieram kolejnego zwycięzcę.

I życzę Wam dobrej nocy :)

wtorek, 7 kwietnia 2015

Wiosenny maluch- KONKURS

No i kolejny konkursik dla Was mam :)
Co tym razem?
Tym razem jest to KONKURS FOTOGRAFICZNY "Wiosenny Maluch"



***********************
Nagrody są następujące:

-Nagroda niespodzianka dla dziewczynki od Dzianina i Dziecięca Kraina

 -Komin dla chłopca w dowolnym kolorze od Dzianina i Dziecięca Kraina

-Butelka aktywne ssanie z nowym systemem odpowietrzania Super vent 250ml od LOVI


***********************
A oto zasady konkursu:
 
- Udostępniamy publicznie informację o konkursie na swoim profilu na faceboku 

-zapraszamy minimum 3 osoby pod plakatem konkursowym


-W wiadomości prywatnej, na meila bądź pod postem konkursowym na fp zamieszczamy/wysyłamy zdjęcie swojego "Wiosennego maluszka" oraz informację która nagroda Cię interesuje

*********************

Konkurs trwa od 7.04 do 27.04 do godziny 23:59. 
Na rzecz konkursu na fanpage powstanie specjalny folder z galerią konkursową- zdjęcia będę starała się zamieszczać na bieżąco.
Nagrodzone będą 3 osoby!!! 

Miło by było jakbyście polubili mnie i sponsora: Mame na peryferiach, Dzianinę i Dziecięcą Krainę.


Regulamin:

1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga czyli ja- cerien
2. Sponsorem nagrody jestem Ja, Dzianina i Dziecięca Kraina oraz LOVI Karmienie miłością.
3. Konkurs trwa od 07.04 do 27.04 do godziny 23:59. Zgłoszenia dodane po tym czasie nie będą brane pod uwagę.
4. Warunkiem koniecznym do udziału w konkursie jest udostępnienie informacji o konkursie na swoim profilu, zaproszenie minimum 3 osób do konkursu oraz przesłanie zdjęcia zgodnego z tematyką konkursu.
  5.Do konkursu można zgłosić się tylko raz! Niedopuszczalne jest startowanie z wielu kont!
6. W konkursie do wygrania jest nagroda niespodzianka dla dziewczynki i komin dla chłopca wykonania Dzianina i Dziecięca Kraina oraz butelka aktywne ssanie firmy LOVI.
  7.Wybór zwycięzcy należy do mnie autorki bloga i jest ostateczny, niepodważalny.
8. Wyniki pojawią się na blogu do 3 dni od zakończenia konkursu a zwycięzca zostanie poproszony o przesłanie danych adresowych niezbędnych do wysyłki nagrody w ciągu kolejnych 3 dni. W przypadku nie zgłoszenia się w wyznaczonym terminie wybieram kolejnego zwycięzcę. 
9. Dane adresowe zostaną przekazane sponsorom w celu wysłania nagrody.
10. Konkurs nie jest konkursem w rozumieniu ustawy o grach hazardowych.
11. Nagrody są wysyłane jedynie na terenie Polski. 
12. Zgłoszenie się do konkursu jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na udostępnienie zdjęcia na fanpage.  

Powodzenia!!

Więcej konkursów dla dzieci i kobiet w ciąży znajdziesz na stronie Konkursowe Mamy

sobota, 4 kwietnia 2015

Wyniki konkursu z marką Canpol babies.

W poniedziałek o północy dobiegł końca konkurs w którym do wygrania była karuzela "Piraci" firmy Canpol babies.
Od tamtej chwili miałam trzy dni na wybranie zwycięzcy...3 pełnie dni bicia się z myślami komu należy się ta cudowna karuzela?? Powiem Wam szczerze, że nie był to łatwy wybór. Praktycznie do ostatniej chwili nie mogłam się zdecydować. Ostatecznie byłam zmuszona poprosić moją drugą połówkę o pomoc. Przedstawiłam mu wszystkie prace (które się zakwalifikowały) i poprosiłam by spojrzał swoim świeżym okiem i ocenił której z nich należy się karuzela. Pomógł mi...i ZDECYDOWALIŚMY.

...ALE...

...zanim ogłoszę zwycięzcę chcę podziękować wszystkim za udział w konkursie. Zaskoczyliście mnie i po wielu zgłoszeniach można było dostrzec, że daliście z siebie wszystko by zdobyć karuzelę. Bardzo mocno żałuję, że nie mam ich do rozdania jeszcze z przynajmniej cztery.

...zanim ogłoszę zwycięzcę chcę niestety z przykrością stwierdzić, że wiele prac musiałam niestety zdyskwalifikować. Wciąż były osoby które wysłały niepełne zgłoszenie i odpowiedziały na 3, lub 4 pytania zamiast na 5 i większość z nich nawet nie skorzystały z możliwości uzupełnienia ich. Dużą trudność sprawiło Wam też pytanie nr 1. Wiem, że nie było łatwo znaleźć odpowiedź na to pytanie ale nie było to też niemożliwe. Dla Was postanowiłam uchylić rąbka tajemnicy i podać odpowiedź na pierwsze pytanie (na pozostałe wszyscy odpowiedzieli dobrze). Canpol babies i firma LOVI to jedna i ta sama firma ;)

Ok!

No to teraz czas na wyłonienie zwycięzcy:

Karuzela

"Piraci"

trafia

do

GOSI DRĘŻEK!!!!!

a o to praca która mnie urzekła:


Gratuluję!!!!
Proszę w ciągu 3 dni o przesłanie danych adresowych wraz z numerem telefonu (dla kuriera). W przypadku nie zgłoszenia się po nagrodę wybieram kolejnego zwycięzcę.

piątek, 27 marca 2015

Moda na idealne ciało

Jestem mamą z prawie 5 letnim stażem. Nie będę przeczyć, że moje macierzyństwo nie zmieniło mojego życia ale i też mnie samą. Tak! Jestem inna.....inna na wielu płaszczyznach. Inna psychicznie i fizycznie. Wydaje mi się, że pod wieloma względami jestem nawet lepsza niż kiedyś. Ale i są rzeczy które zdecydowanie bym zmieniła/ poprawiła. Trzeba być przecież wobec siebie krytycznym ;).
Myślę, że to wszystko może też powiedzieć o sobie prawie każda mama. Może się mylę, może nie...ale wśród wielu mam które znam niema takiej która stwierdziłaby "to, że zostałam mamą nic nie zmieniło w moim życiu"



Nie będę jednak rozpisywać się teraz punkt po punkcie co w moim życiu zmieniło moje macierzyństwo. Nie teraz, nie tym razem, nie w tym poście. Chcę natomiast skupić się na tym jak macierzyństwo zmieniło mnie fizycznie. Zapewne większość domyśla się już do czego zmierzam. Zresztą nie ciężko się domyśleć- wystarczy przeczytać tytuł postu. Tak, tak.....będziemy rozmawiać o zmianach fizycznych.

Kiedy będąc w pierwszej ciąży w 4 miesiącu na moim brzuchu (pomimo stosowania kremu) pojawiło się pierwsze pęknięcie pomyślałam, że chyba gorzej być nie może. Niestety było. Idąc do porodu wyglądałam już jak zebra. Moje uda, brzuch, boki i plecy pokrywały brzydkie czerwone blizny. Pomyślałam wtedy, że natura bardziej okrutna wobec mnie być nie mogła i że akurat mnie z tak niewielu kobiet obdarowała tendencją do rozstępów. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało, że te które doświadczają popękanej skóry jest niewiele, bo przecież wszędzie widać piękne, nieskazitelne brzuszki. Czułam się wręcz jak trędowata. Wstyd było mi iść na basen i wyskoczyć w bikini, wstyd mi było pójść na plaże czy nad jezioro. Wszelkie kuse ubrania wywoływały u mnie skrępowanie, wizyta u lekarza i konieczność zdjęcia koszulki również. Nawet paradowanie nago przy moim wybranku przez krótki okres wydawało mi się niestosowne z tak oszpeconym ciałem. Stopniowo jednak zaczęłam przekonywać się, że realia są zupełnie inne. To nie oszpecone ciało jest rzadkością tylko wręcz odwrotnie to ciało które po porodzie jest nieskazitelne, bez rozstępów i obwisłej skóry jest rzadkością. Tu zapewne zaraz pojawią się komentarze w stylu, że matki wyglądają tak czy tak bo się zaniedbują. Owszem, można próbować pozbyć się obwisłej skóry, można dążyć do zminimalizowania ilości rozstępów ale jeżeli ktoś ma tendencję nie jest w stanie w 100% nie dopuścić do ich pojawienia się. Mam koleżankę która widząc mój brzuch oznajmiła mi że ona zrobi wszystko by nie doprowadzić siebie do tego stanu. Zabolało. Może nie robiłam wszystkiego by do tego nie dopuścić ale też nie nie robiłam nic. A koleżanka? Robiła wszystko, smarowała czym się dało, kupowała wszystko co polecali by nie dopuścić do rozstępów i co? I popękała w ostatnich dwóch tygodniach przed porodem.
Kolejną rzeczą która utkwiła mi w pamięci to rozmowa z pewną kobietą (dużo starszą ode mnie) na placu zabaw. Stwierdziła ona że matki w dzisiejszych czasach mocno się zaniedbują i zapuszczają dlatego wyglądają jak wyglądają. Dodam że kobieta była młodą babcią. Trafiła prosto w serce. Wiedziałam że po części ma rację ale czułam się też strasznie bezradna.  W tamtym momencie moja waga była znacznie większa niż przed ciążą. Czułam się z tym źle ale też nie do końca byłam w stanie nad tym zapanować. Póki karmiłam córę piersią chudłam, bardzo szybko chudłam. W jednym momencie warzyłam mniej jak przed ciążą. Potem odstawiłam córę od piersi a mój organizm zareagował drastycznie. W ekspresowym tempie przybrałam dużo, bardzo dużo.....i chodź starałam się jeść mniej nie dało się tego procesu zatrzymać. Stojąc w tamtym momencie z kobietą na placu zabaw i patrząc jak się bawi moja prawie roczna córa chciałam krzyczeć, że to wszystko jest niesprawiedliwe. Nie było mnie stać by pójść na siłownie, nie miałam w sobie tyle samozaparcia by zacząć ćwiczyć na własną rękę. Czułam się jako leniwa matka, która cały dzień lata za dzieckiem, spędza z nim każdą chwilę a w zamian dostaje nadwagę.



Teraz jednak moje spostrzeżenie na moje ciało się zmieniło. Nauczyłam się żyć z rozstępami i  całkowicie je zaakceptowałam. Nie mam problemu by wyjść w bikini na plaże czy basen. Guzik mnie obchodzi co pomyślą sobie ludzie. To są moje rozstępy, moja pamiątka po pięknym okresie jakim było rozwijanie się maleństwa w moim ciele. To samo waga- jest moją sprawą i jeżeli chcę ja zmienić to tylko dla siebie. Nie dla kogoś. Amen

W ostatnim czasie jednak w sieci dość często trafiam na artykuły i sesje ciał kobiet po ciąży. Co jakiś czas przewija mi się ten temat i na facebooku ale i na całkiem przypadkowych stronach. Uważam, że to piękne....bo pokazuje PRAWDZIWE ciało kobiety a nie wysilikowaną gwiazdeczkę po obróbkach w photoshopie. Rozumiem, że jednak nie każdemu się to podoba.....a już wgl szokują mnie komentarze ludzi wypowiadających się pod takimi zdjęciami w tym właśnie matek (!). I tym tropem dobijamy do sedna mojego dzisiejszego postu- zauważyłam że w dzisiejszych czasach panuje moda na idealne ciało. Jestem tym faktem zgorszona gdyż to właśnie media/prasa/internet wpajają nam jak powinno wyglądać ciało tuszując przy tym realistyczny wygląd kobiety. Przez to potem pojawiają się słowa krytyki i komentarze typu fuj, ble i jakie to obrzydliwe. Kobiety którym ciąża nie odbiła się na wyglądzie zewnętrznym potrafią jeszcze dobić szpileczkę a kobiety które martwią się zmianami jakie nastąpiły w ich ciele popadają później w kompleksy bo ich ciało nie jest takie jakie być powinno. Do czego to wszystko dąży? Do tego że w którymś momencie w ogóle przestaniemy akceptować wygląd naturalny.....będziemy mieli wypaczone spojrzenie na rzeczywistość.

Na rzecz postu odszukałam również sesję Jade Beall link .

A wy co o tym myślicie? Jakie jest Wasze zdanie na temat kobiecego ciała po porodzie a tego co kreują media? 

środa, 25 marca 2015

Zmiany

Kochani dużo myślałam nad zmianami na blogu. Sama też nie bardzo wiem na czym konkretniej się skupić by to Wam chętniej chciało się tu zaglądać, by było przyjemnie dla oka i byście znaleźli coś co Was interesuje. Postanowiłam więc zasięgnąć Waszej opinii i liczę na dużą frekwencję i pomoc w tym temacie. Pomożecie??
Jest kilka kwestii więc najlepiej jak zadam pare pytań by było Wam wygodniej odpowiadać.
To do dzięła:

  • Po pierwsze- wygląd bloga. Czy jest coś co Wam się nie podoba i co chętnie byście zmienili? Zaznaczę, że jestem świadoma iż "białe" blogi są czytelniejsze ale znowuż ja/my chcemy być oryginalni......z tym że wydaje mi się, że posty i ogólnie blog jest mało czytelny. Co o tym myślicie?

  • Po drugie- tematyka bloga. Konkretnie? Czego chcielibyście więcej na blogu? Porady, luźne tematy, luźne tematy o dzieciach, więcej opinii o produktach (z jakiej kategorii?) ....a może jeszcze inne propozycje? Słucham, słucham z zainteresowaniem i dokładnie przeanalizuję każdą propozycję.
     
  • Po trzecie- jakie dodatkowe dodatki? Lewa, prawa, góra, dół......dokładniej czy jest coś co mogłabym "poupychać" w zakamarkach bloga a czego niema i czego Wam brakuje? Reklamy polecanych firm? Więcej ulubionych blogów? Top posty??? Jakieś liczniki itp. itd.?  Propozycje, propozycje, propozycje kochani :) .Oczywiście z pewnością przybędzie zakładek z kategoriami- to już pewne.


  • Po czwarte- czy jest coś o czym zapomniałam i nie pasuje do żadnej z powyższych trzech kategorii? Zamieniam się w słuch :)

Moi drodzy na prawdę BARDZO MOCNO proszę Was o opinie. Są one dla mnie bardzo istotne bo chce się zmienić dla Was. Chcę żebyście wracali tu z przyjemnością. O temacie będę przypominać niejednokrotnie i każdą, powtarzam KAŻDĄ propozycję będę dokładnie analizować. Wiadomo, że każdemu nie da się dogodzić ale mam nadzieję że z Wami uda mi się spowodować, że będzie tu przyjemniej.

P.S. muszę w końcu pomyśleć o jakimś podpisie ;) Ma ktoś w tym temacie jakieś doświadczenie?

P.S. 2 : zmiany będę wprowadzać sukcesywnie, więc na pewno nie będzie wielkiego "boom" i nagle z dnia na dzień będzie to zupełnie inny blog. Niestety dysponuje ograniczonym czasem więc proszę o cierpliwość ;) 

Buziaczki i LICZĘ NA WAS! :)

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdanie! Poniekąd pierwsze ;)

No nareszcie udało się usiąść i zorganizować to rozdanie.

Co dla Was mam?

Wygładzający tonik Ecollagen Skin Perfecting Oriflame

 To więcej niż tonik - przełomowe połączenie ekstraktu z roślinnych komórek macierzystych i kwasów owocowych odświeża i delikatnie złuszcza skórę, przywracając jej równowagę. Wygładza ją, stymuluje odnowę i wspomaga redukcję zmarszczek. Zwilż tonikiem wacik, rozprowadź na twarzy.

 +próbki SYLVECO

 

 

Co zrobić by wejść w posiadanie zestawu? 

Zasady są proste i podzielone między blogerów a preferujących facebooka. Czyli?

  • Lubimy na fb lub obserwujemy bloga

  • Udostępniamy publicznie plakat na fb bądź zamieszczamy baner na swoim blogu (link do plakatu na fb)

  • Zamieszczamy w zgłoszeniu informację za co lubisz wiosnę (bądź nie)

Zgłoszenia zostawiamy pod tym postem. Zwycięża jedna osoba której wypowiedź spodoba mi się najbardziej. 

Wzór zgłoszenia

Obserwuję/ lubię jako:

Udostępniam plakat jako/ udostępniam baner na: (w przypadku banera proszę o adres do blogu na którym się znajduje)

Wiosnę lubię/nie lubię za: 

Miłe też są wszelkie zaproszenia znajomych do zabawy. :)

Regulamin:

1. Organizatorem rozdania jest autorka bloga czyli ja- cerien
2. Sponsorem nagrody jestem ja czyli cerien. 
3. Konkurs trwa od 23.03 do 06.04 do północy. Zgłoszenia dodane po tym czasie nie będą brane pod uwagę.
4. Warunkiem koniecznym do udziału w rozdaniu jest polubienie lub obserwowanie bloga, udostępnienie plakatu na na fb bądź baneru na blogu, odpowiedzenie za co lubisz lub nie lubisz wiosny. 
  5.Do rozdania można zgłosić się tylko raz! Niedopuszczalne jest startowanie z wielu kont!
6. W rozdaniu do wygrania tonic Oriflame i próbki Sylveco.
  7.Wybór zwycięzcy należy do mnie autorki bloga i jest ostateczny, niepodważalny.
8. Wyniki pojawią się na blogu do 3 dni po zakończeniu rozdania a zwycięzca zostanie poproszony o przesłanie danych adresowych niezbędnych do wysyłki nagrody w ciągu kolejnych 3 dni. W przypadku nie zgłoszenia się w wyznaczonym terminie wybieram kolejnego zwycięzcę. 
9. Rozdanie nie jest konkursem w rozumieniu ustawy o grach hazardowych.
10. Nagrody są wysyłane jedynie na terenie Polski. 

  Powodzenia! :)


 

środa, 4 marca 2015

Konkurs z firmą Canpol babies!

No i udało się! 
Mam dla Was konkursik!
Co jest do wygrania? 
Oczywiście piękna PLUSZOWA KARUZELA "PIRACI" firmy Canpol babies. 

Karuzela z nowej kolekcji "Piraci" jest wykonana z najwyższej jakości super miękkiego pluszu. Powstała z bezpiecznych, przeznaczonych do kontaktu z dzieckiem materiałów.
Karuzela jest wyposażona w cztery lekkie, miłe w dotyku odczepiane zabawki, które zawierają piszczałki i grzechotki. (źródło).

_______________________________________________________________
_________________________________________________

Co trzeba zrobić by wejść w posiadanie takiej karuzeli?

Po 1!
Lubimy na facebooku mnie oraz sponsora nagrody firmę Canpol babies.

Po 2! 
Udostępniamy plakat konkursowy (link)

Po 3!
W wiadomości prywatnej na facebooku lub na mój meil (ewcia.cerien@gmail.com zatytułowane "konkurs Canpol babies") proszę przesłać odpowiedzi na pytania:

1. Pod jaką inną nazwą firma Canpol babies sprzedaje swoje produkty na rynku?
2. Firma nieustannie rozwija park maszynowy do produkcji artykułów dla dzieci. O jakiej powierzchni została oddana do użytkowania fabryka w 2013 roku? 
3. Co oznacza znaczek BPA free na produktach Canpol babies?  
 
4. Jakie nagrody zostały przyznane firmie w 2012 roku?
5. Napisz w KREATYWNY sposób (zdjęcia, wierszyki, komiksy, rysunki, opowiadania i inne) dlaczego to właśnie do Ciebie ma trafić nagroda?

Konkurs trwa od 4 marca do 1 kwietnia.

UWAGA! Pod uwagę będą brane tylko zgłoszenia wysłane w wiadomości prywatnej. Natomiast pod plakatem konkursowym zachęcam serdecznie do zapraszania znajomych do zabawy (nie jest to warunek konieczny!).

Regulamin:

1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga czyli ja- cerien
2. Sponsorem nagrody jest firma Canpol babies. 
3. Konkurs trwa od 04.03 do 01.04 do północy. Zgłoszenia dodane po tym czasie nie będą brane pod uwagę.
4. Warunkiem koniecznym do udziału w konkursie jest polubienie FANPAGE bloga oraz sponsora nagrody, udostępnienie plakatu konkursowego i odpowiedzenie na pytania poprzez wysłanie prywatnej wiadomości do organizatora  .
  5.Do konkursu można zgłosić się tylko raz! Niedopuszczalne jest startowanie z wielu kont!
6. W konkursie do wygrania jest jedna pluszowa karuzela "Piraci"
  7.Wybór zwycięzcy należy do mnie autorki bloga i jest ostateczny, niepodważalny.
8. Wyniki pojawią się na blogu do 4.04 a zwycięzca zostanie poproszony o przesłanie danych adresowych niezbędnych do wysyłki nagrody w ciągu kolejnych 3 dni. W przypadku nie zgłoszenia się w wyznaczonym terminie wybieram kolejnego zwycięzcę. 
9. Dane adresowe wraz z numerem  telefonu dla kuriera zostaną przekazane firmie Canpol babies w celu wysłania nagrody.
10. Konkurs nie jest konkursem w rozumieniu ustawy o grach hazardowych.
11. Nagrody są wysyłane jedynie na terenie Polski. 
12. Zgłoszenie się do konkursu jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na udostępnienie zdjęcia lub treści tu na blogu w przypadku wygrania jak i również udostępnienia zwycięskiej pracy firmie Canpol babies.

Życzę powodzenia! :)

poniedziałek, 2 marca 2015

opieka dentystyczna- płać lub spadaj!

O tym, że w dzisiejszych czasach o dobra opiekę medyczną na NFZ ciężko to chyba każdy wie. Dobrego lekarza, pielęgniarkę czy położną to ze świeczką szukać. Dzisiaj natomiast będę pisać nie o porodzie dla odmiany ale o opiece dentystycznej.
Zawsze sie dziwiłam dlaczego ponad połowa moich znajomych korzysta z usług dentystycznych prywatnie. Przecież nie może być aż tak źle. Przecież na coś płacimy te cholerne składki. Przecież połowa tych dentystów ma prywatne gabinety wiec w czym mogą być gorsi robiąc to na NFZ czy prywatnie? Niestety jak sie okazuje dobry dentysta przyjmujący na fundusz to jak igła w stogu siana- marne szanse że go znajdziesz.
O tej brutalnej prawdzie przekonałam sie dopiero w ciąży a całkowicie uświadomiłam  w piątek będąc niespodziewanie z córką w prywatnym gabinecie z bolącym ząbkiem. Porozmawiałam sobie z pielęgniarka i dowiedziałam ciekawych rzeczy. A jakich? O tym za chwilę. Najpierw nieco naświetle swój przypadek, sytuację która mnie spotkała.
Miałam swojego dentystę już od czasów gimnazjum. Robiłam u niego wszystkie zęby. Lubiłam go za dobrze wykonaną robotę i podejscie do pacjentów pomimo iż już wtedy posiadał on swój prywatny gabinet! Zawsze zażartował, umiał rozmawiać z pacjentami w każdym wieku i przykładal sie do pracy. Jego plomby mam nawet do tej chwili pomimo iż mają już kilka ładnych lat. Nigdy nie chodziłam na poprawki. Gdy juz uporałam się z zębami przestałam do niego chodzić. Minęło około 4 lat kiedy sie u niego nie stawiałam. Nie było mi po drodze, zęby tez mi nie dokuczały....chodź wiedziałam ze wypadałoby podejść chociaż na "przegląd". Odwlekałam to do momentu, aż w drugiej ciąży jednego pięknego dnia zaczął mnie boleć ząb. Wiłam sie z bólu kombinując wszystkimi domowymi sposobami aby go ukoić. Ostatecznie na drugi dzień zdecydowałam, że czas odwiedzić mojego dentystę. Podejrzewałam, że plomba mi sie rozszczelniła i dostawało sie tam powietrze stad ten bol. Lekarz po tych kilku latach wciąż uśmiechnięty ale jakby inny. Zajrzał mi w zęby po czym w momencie gdy mówił Ja tu nic nie widzę dotknął mojej plomby a ona jak na zawołanie po prostu wypadła. Oznajmił mi, że zakłada mi opatrunek a ja mam się stawić po rozwiązaniu bo trzeba zrobić prześwietlenie. Nie poinformował mnie ani o stanie pozostałych zębów ani dlaczego mam przyjść dopiero po porodzie. Wytłumaczyłam to sobie Ja głupia ze to pewnie ze względu na to prześwietlenie mam sie stawić po urodzeniu bo nie powinno się robic go w czasie ciąży. Potem co jakiś czas wracałam do gabinetu na uzupełnienie opatrunku bo albo mi wypadal albo sie rozpuszczal. Któregoś jednak dnia mojego dentysty nie było ale byl inny. Przyjął mnie ale oznajmił, że koniecznie tego zęba mam zrobić teraz bo po ciąży to juz na pewno będzie kanał! Oprócz tego oznajmił mi ze mam tez kilka innych zębów do roboty i lepiej żebym zrobiła je teraz. Zdziwiłam sie mocno ale posłusznie zarejestrowałam sie do swojego lekarza. I co?? I mój ponownie odesłał mnie z kwitkiem twierdząc, że on mi tego zęba robic teraz nie będzie nie podając żadnych sensownych argumentów poza tym ze mam wrażliwe dziąsła i krew będzie sie lała a to się mija z celem. Zniesmaczona całą sytuacja ale posłusznie wróciłam do lekarza po rozwiązaniu. I oczywiście juz na tej wizycie usłyszałam, ze to na pewno będzie leczenie kanałowe, że mam zrobić zdjęcie w jego prywatnym gabinecie gdzie koszt zdjęcia to tyle i tyle i jakie są koszta leczenia kanałowego bo przecież NFZ tego nie refunduje. Wkurzyłam sie i to ostro ! W efekcie skierowanie na zdjęcie juz dawno pewnie straciło ważność a ja? Właściwie nie wiem na co czekam....moze na to aż napatoczy sie jakiś normalny lekarz lub aż będzie mnie stać na to żeby pójść prywatnie. Bo do mojego dentysty z pewnością więcej nie pójdę.
Do tego w piatek będąc z moja córą u dentysty dowiedziałam się, że leczenie kanałowe w czasie ciąży i przez 6 tygodni po porodzie w czasie połogu jest refundowane przez NFZ!!! O czym oczywiście mój lekarz nie raczył mnie nawet poinformować! Ba! Nawet teraz będąc mądrzejsza o ta wiedze wiem juz czemu odprawiał mnie on przez kilka miesięcy z kwitkiem! Uznał zapewne że leczenie na NFZ nie bardzo mu się opłaca i lepiej przetrzymać mnie troche i wtedy pieniążki wpadną mu do kieszeni! By potwierdzić ta informacje poszperałam też w Internecie i specjalnie dla Was zamieszczam link który potwierdza że kanał jest refundowany- link. I jak tu zaufać lekarzom?
A jak jest u Was? Korzystacie z pomocy na NFZ czy jednak wolicie robić zęby prywatnie? Może mieliście sytuacje gdy lekarz dentysta również nadwyrężył Wasze zaufanie?

sobota, 28 lutego 2015

50 twarzy Greya- hit czy kit?

Z samego początku zaznaczam, że tu nie będzie "ochów" i " achów" i jaki to film/książka są cudowne!
Ja nie z tych co popadli w GREYOfobie. O nie!



...chodź przeczytałam książkę. Ba! Nawet wszystkie trzy części...ale nie urzekła mnie. Zresztą czułam, że tak będzie.
Czemu więc po nią sięgnęłam? A no z czystej ciekawości. To było z dwa lata temu. Dowiedziałam się o książce od koleżanki z pracy. Akurat ją czytała - zachwalała, że świetna, że ostro i w ogóle. Nie przekonała mnie. Jednak gdy kolejna kumpela w pracy przerabiała tą lekturę w zachwycie i już następna czekała w kolejce by pożyczyć ciekawość wzięła górę. No bo co tam jest takiego, że wszystkie sie zachwycają. Usłyszałam też, że ponoć książka jest tak wulgarna, że zabraniają ją udostępniać w bibliotekach publicznych. No i się pokusiłam. Przeczytałam, pierwszą część, potem druga i nawet trzecią. Nie było tego WOW. Zawiodłam się troszkę bo myślałam, że książka na prawdę jest tak fantastyczna na jaką ją wszyscy kreują. Zamiast tego stwierdziłam, że to takie romansidło typu Harlequin z dodatkiem pikanterii w postaci BDMS który kompletnie mnie nie rusza. Nie wiem, może jestem dziwna ale nie widzę niczego podniecającego w sprawianiu komuś bólu a nawet pewnymi zachowaniami Szarego byłam wręcz oburzona. Dlaczego wiec czytałam dalej? Z tego samego powodu z którego w ogóle sięgnęłam po książkę - z ciekawości. Liczyłam, że może jednak mi sie odmieni, ciekawa byłam jak bardzo Grey sie zmieni przez Anastazję, że może jeszcze książka mnie zachwyci, że autorka mnie czymś jeszcze zaskoczy pomimo iż domyślałam sie, że książka zakończy się happy end'em. Nie zaskoczyła.
Dla sprostowania to nie to, że książka absolutnie mi się nie podobała. Nie była po prostu fascynująca/ fantastyczna/rewelacyjna no nie urzekła mnie.
Do tej pory zastanawiam sie czy to ze mną coś nie tak, czy serio tych ktorych to romansidło nie urzekło jest tak niewiele? A może jest wielu ale się nie ujawniają - Halo jesteście tu! Ukażcie sie i połączmy sie w bólu!!! (z przymrużeniem oka :D ). A tak na poważnie- nie mam nic do tych którym sie to podoba bo każdy ma swój gust. Ale czy może mi ktos łopatologicznie wyjaśnić gdzie tu fenomen tej książki i zarówno filmu? No nie mogę tego zrozumieć. Co tu jest takiego fantastycznego? Romans który sie kroi miedzy Anastazja i Christianem czy to porno BDMS które ktos odważył sie wpuścić na ekrany kin? Przecież jak ktoś chce sobie włączyć porno to w necie jest tego od groma i to do koloru i do wyboru. Przyznam się szczerze, że przez chwilę kiełkowała myśl czy by nie wybrać sie do kina i zobaczyć wokoło czego taki szum. Na szczęście w porę do akcji wkroczył rozsadek i wyperswadował mi to z głowy. Wolę wydać kasę na bilet na film który przynajmniej wiem że mi sie spodoba a nie po to, żeby zaspokoić swoja ciekawość. Za to do obrzydzenia wszędzie GREYOfobia: Tv, radio, prasa, Internet a nawet fb huczy o Greyu. Tego juz zrozumieć nie mogę.
Jak dla mnie niema sie czym tu podniecać. A wy? Co sadzicie o filmie/książce? Jesteście z tych fanów czy "anty fanów". Może uważacie, że to "porno dla mamusiek" (swoją drogą tez nie rozumiem tego stwierdzenia bo co to ma do mamusiek?????)? A może pozostajecie na neutralnym stanowisku? Albo jesteście z tych którzy sie tym zachwycają i sa w stanie przetłumaczyć mi ze się mylę i postawić sensowne argumenty ze to hit? :)


(podkreślam że mój post nie jest żadnym atakiem tylko wyrażam własne zdanie i zachęcam do dyskusji ;) )