Niestety przygotowania do takich "imprez" są najgorsze. Trzeba posprzątać, ugotować i jeszcze zachować porządek przy dwójce dzieci co niestety ze starsza jest nieco trudne ;). Piątek miałam całkowicie wyjęty z życia. Rano zakupy na które miałam przeznaczone 2 godziny a zajęło mi to 4! Do tego nie obyło się bez utrudnień gdyż, po dotarciu do cukierni w której zamówiłam tort okazało się że takiego zamówienia w ogóle nie było! No to dzwonienie do głównej cukierni przez Panią sprzedającą z rabanem i ponowne zamówienie torta na sobotę rano. Ja za to przez cała drogę do domu głowiłam się czy aby na pewno dzwoniłam do dobrej cukierni. W domu szał sprzątania i wieczorem padłam, dosłownie padłam. Rano mój narzeczony jadąc po swoją mamę odebrał tort- ha! i okazało się że jednak zamówienie się odnalazło! Czyli nie pomyliłam cukierni. Na 9 msza w kościele, później u nas śniadanie i goście siedzieli do południa. Kiedy pojechali nieco odetchnęłam. Nie przepadam za organizacją takich przyjęć w domu bo sporo nerwów to kosztuje no ale...na restauracje trzeba mieć fundusze. Na szczęście juz po wszystkim jednak w niedzielę nie było mi dane jeszcze odpocząć :). Poprawiny u dobrej koleżanki :) Wytańczyłam się, wyskakałam, nieco odstresowałam :) ...chodź nie obyło się bez stresów z drodze powrotnej do domu ;).
Dziś już jest po wszystkim i cieszę się że mam to za sobą.
A jak wy sobie radzicie z organizacją imprez, świąt itp.?? Też sporo nerwów Was to kosztuje?? :)
Zanim jednak zakończę post chciałabym Wam przedstawić blogsferę Canpol babies.
Prowadzisz bloga i chcesz testować produkty dla dzieci bądź dawać tę możliwość innym obserwującym Twojego bloga? Zapisz się do blogsfery. Co miesiąc nowe testy. Ja już się zapisałam :). W tym miesiącu są buteleczki EasyStart które ja już testowałam i o których TU pisałam. Tym razem jednak chce dać możliwość przetestowania Wam i też z takim zamysłem się zgłosiłam :)
Na koniec podzielę się z Wami optymizmem który daje oto ta artystka i towarzyszy mi ze swoją twórczością od samiutkiego rana :)
Miłego dnia :)
Ja na szczęście odłożyłam na chrzciny w restauracji. Mamy małe mieszkanko, więc nawet nie zmieścilibyśmy się u Nas...Ale też zawsze jakieś nerwy się pojawiają. Przecież zawsze chcemy żeby wszystko wyszło idealnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;)
przystojniak :)
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńHej! Świetny post. Mały słodziak. :) Ja swoją kruszynkę chrzciłam 2 tygodnie później. :) Na szczęście ogłosiliśmy chrzestnym radosną nowinę o chrzcie 2 tygodnie przed nim, zaprosiliśmy niewiele osób. Prócz nas (ja, mąż i dwie córy) było 5 osób dorosłych i 1 dziecko. Było niemalże rodzinnie i bardzo miło. Podobało mi się to, szybko, bez szaleństw i w miarę spokojnie. Należało mi się zwłaszcza po wakacjach pełnych gości. ;) A teraz jesteśmy w trakcie załatwiania kredytu na mieszkanie, więc mam nadzieję, wkrótce czekają mnie nowe wrażenia. Wreszcie "swoja" chatka. :) Trzymaj kciuki. ;)
OdpowiedzUsuńOj trzymam trzymam Edytko :) i to bardzo mocno :) Powodzenia
OdpowiedzUsuń